Na dobry początek …

Na dobry początek …

Jesteś młodą mamą, uziemioną w domu, przez obowiązek, instynkt macierzyński, pieluchy, brak miejsc w państwowym żłobku lub przedszkolu, to ten blog jest dla Ciebie. Zastanawiasz się czy już wrócić do pracy, czy jeszcze nie? Czy jak już wrócisz to pracy to wyślesz swoją pociechę do prywatnego przedszkola/żłobka (która oczywiście trochę kosztuje), czy może niania na wyłączność, która jeszcze droższa?

Sama mam dwóch synów Maciuś ma już cztery lata, Kubuś 9 miesięcy. Jestem obecnie w domu i bawię się w gospodynię domową. Staram się być cudowną matką, dobrą żoną, przebojową sąsiadką i lajtową koleżanką/kupelą, która zawsze wysłucha problemów innych koleżanek – niekoniecznie związanymi z dziećmi i idącymi za tym życiowymi różnościami.

Hmmm…. zobaczymy co przyniesie życie. Będę pisać, dzielić się problemami, może jakieś dobre rady, a może po prostu jak przeleje swoje życiowe rozterki na „papier” to będzie mi lepiej, lżej? Nie mam sprecyzowanego pomysłu na prowadzenie tego bloga, może on umrze nim się jeszcze na dobre urodzi. Ale kto nie pracuje, nie próbuje ten nie sprawdza co mu los przyniesie.

Mój mąż jak tylko podpiął się do internetu i zakupił swojego pierwszego laptopa – to było jakoś 5 może 6 lat temu to pierwsze co zrobił, to właśnie założył bloga. Zaznaczę tylko, że internet był dla niego nowością – tak samo jak komputery lepszej generacji. Uczył się wszystkiego sam, metoda prób i błędów i robił to co lubi najbardziej czyli pisał teksty i umieszczał je w sieci dla potomnych. Wtedy też się poznaliśmy. Kiedy się poznaliśmy, to pamiętam, że kiedy wstawał rano wykonywał cztery podstawowe czynności: toaleta, kawa, prysznic i ….. komputer, a konkretnie blog. Śniadanie mogło poczekać, ubieranie też, porządki – dajmy im spokój. Wtedy się dziwiłam, że gość tak mało wie o komputerach o internecie, no ale podziwiałam jego determinację i chęć uczenia się. Uczenia samemu, nie za pomocą kursów, książek – zawsze powtarzał „internet to potęga, tam jest wszystko”. No i dawał mi do poczytania te swoje teksty – wypociny. Czasem się śmiałam, o faktycznie były błyskotliwe, czasem udawałam, że są ok – by mu nie sprawić przykrości i nie zniechęcić do nauki. Podziwiałam go za jedno, że piszę czasem nieskładnie, nieładnie, niegramatycznie z błędami ortograficznymi ale pisze i „publikuję”. Z czasem się rozkręcił, dopracował, ludzie do niego odpisywali, wysyłali komentarze pod zamieszczonymi tekstami i to było niesamowite. Bo czy ktoś cię zna, widzi po drugiej stronie? Dlaczego nie możesz doskonalić swojego pisania i umieszczać tego co już wypociłaś? Jeśli to sprawi Ci przyjemność, to działaj, pisz, dziel się swoimi uczuciami, emocjami. Pisz sensownie, pisz pierdoły ale pisz. Może poeta z Ciebie nie wyrośnie, ale da Ci to satysfakcje.

No i ja postanowiłam pisać, mimo że żadna ze mnie blogerka, nawet nie wiem czy będzie to składne co naskrobie, ale wiecie co …. będę próbować. Może i mi to sprawi przyjemność, może zamiast stać przy garach, prać prasować, odkurzać, robić zakupy dla odmiany zamknę się w pokoju (jak oczywiście mąż wróci z pracy) siądę na naszym łożu małżeńskim, zapuszczę muzę i …. i będę walić w klawiaturę. Klikać i pisać, dzielić się wszystkim tym czym będę się chciała się podzielić.

To po prostu zarąbista sprawa. Po latach (jeśli dotrwam do tego czasu, a właściwie mój blog) wejdę na bloga i jak w pamiętniku poczytam o np. sobotnim poranku, kiedy słońce przebijało się do salonu, dzieciaki jeszcze spały a ja z moim mężem piłam poranną kawę i łapałam ciepłe promienie słońca.

Ale będę wspominać kolejną nieprzespana noc, bo Kubuś właśnie ząbkował, a ja miałam dość, bo chciałam mu jakoś pomóc a nie mogłam, bo chciałam się wyspać, bo to znowu ja wstawałam do dziecka a mąż spał, a to coś tam jeszcze, coś tam jeszcze i coś tam jeszcze….

A tak na marginesie, mój mąż jest teraz niezłym znawcą internetu, wie więcej …. dużo więcej niż ja, czasem się śmieję ze internet to jego druga żona i to jej poświęca więcej czasu i uwagi. Czasem też siadamy wieczorem, przy lampce wina i wspominamy nasze wspólne początki, początki jego blogowania. Rany wiecie ile to jest wspomnień ile emocji. Polecam, każdemu, kto tylko ma choć odrobinę ciekawości, chęci do pisania bloga.

Mówi się, że papier przyjmie wszystko, to pamiętajcie, że internet jeszcze więcej. A na dobry początek naszej blogowej drogi dla każdego obraz tulipany.

obraz z tulipanami