Parawan ogrodowy.
Pochmurny, smutny dziś dzień. Stoję z nosem przyklejonym do szyby drzwi balkonowych i z uśmiechem spoglądam na mój taras, który z wielkim entuzjazmem urządzałam na letnie dni. Dopóki nie kupiłam nowego mieszkania i to nie z balkonem ale z tarasem około 30 m2 to nie miałam takiego problemu. Oczywiście słowo problem to jedynie przenośnia. Pewnie nie jedna z nas chciała by mieć taki problem. Pomysłów było od groma. Nowy dzień, top nowa wizja zagospodarowania tej przestrzeni. Oczywiście byłam i chyba nadal jestem laikiem w dekorowaniu pomieszczeń, miałam ograniczony budżet i dwoje dzieciaków na głowie. Aaaaaa i zapomniała bym – mąż – on też chciał mieć kącik dla siebie i miał swoje wizje jak urządzić taras. Trzeba było to jakoś zebrać do kupy, by wyszło z tego ładne gniazdko. Teraz jak już minęło lato, to z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że sprawdziłam się w nowej roli – roli ogrodniczki:). Oczywiście w…
Rocznica ślubu.
Dziś, całkiem przypadkowo, nie zamierzenie luknęłam na mojego bloga. Z uśmiechem i sentymentem pomieszanym ze smutkiem i żalem, że nic nie piszę odświeżałam poszczególne artykuły. Nul, zero, ani odrobinkę, ani okruszynkę. A przecież sprawiło mi to ogromną przyjemność. No to dlaczego nie piszesz? – nasuwa się pytanie. Cierpię na chroniczny brak czasu. Za dużo obowiązków w domu, przy dzieciakach, w firmie. A może zła organizacja dnia … ? Wiem, wiem, każdy powie, że pewnie, że na pewno znalazłabym pół godzinki na naskrobanie paru zdań. Święte słowa, parę chwil na pisanie, które sprawi mi przyjemność. Zdecydowanie powinnam wrócić do skrobania, do moich pisemnych wypocin. Obiecuję sobie że znajdę chwilkę by napisać choć jeden tygodniowo – na dobry początek :). Dziś jest dobra okazja, by zacząć raz jeszcze. Dziś jest dzień ważny dla mnie, dzień, który rozpoczął nowy etap w moim życiu, dziś jest druga rocznica ślubu :). Czuję się jakoś tak…
Majowy powrót.
No i wiosna przyszła „pełną gębą”. Chociaż jakoś tak w kratkę się pojawia. Niezdecydowana. Raz jest, raz jej nie ma … Dawno się nie odzywałam ale to wina WIOSNY. Przesilenie wiosenne przyniosło ze sobą choróbsko. Właściwie choróbsko przyszło do przedszkola, a z przedszkola przyniósł je mój Maciuś. Poległ Kubuś, a po tygodniu chorobie poddałam się ja. Zmienności aury pogodowej – deszczowy weekend majowy, słoneczna sobota – nie sprzyjały wykurowania się w 100%. No ale jesteśmy bliżej niż dalej. Ładniejsze dni – słoneczne i ciepłe zachęcają by wychodzić na spacery, by łapać pierwsze promienie słoneczne. No nie ukrywam, że siedzenie na ławeczce z innymi mamami i plotkowanie o wszystkim i o niczym jest dużo fajniejsze nie bieganie na siłownię. Maciuś dostał na wiosnę nowy, większy rowerek. Uczy się chłopak jeździć bez dodatkowych, bocznych kółek i idzie mu super. Jeszcze tylko musi się nauczyć ruszać i zsiadać z rowerka, tak by się…
Sałatka z warzywami i kurczakiem.
Wiosny była jeden dzień, pokazała co potrafi i sobie poszła. Za oknem szarówka od dwóch dni. Nie wpływa to korzystnie na mnie, na moje samopoczucie. Jestem na „głodzie”, tzn. diecie. A jak człowiek jest na diecie, to zaraz myśli o jedzeniu. Dziwnie to działa. Mam swoje godziny jedzenia, ponownie chodzę na siłownię i staram się maksymalnie wypełniać czas zajęciami domowymi, obowiązkami przy dzieciakach, pisaniem bloga nie myślę wtedy o jedzeniu i czas szybciej leci. Skoro kategoria „Odwieczna walka” czyli pisanie o diecie i odchudzaniu bardzo mnie wciągnęła, zaabsorbowała to postanowiłam pójść o krok dalej i pisać o jedzeniu, o posiłkach. Postanowiłam podzielić się z Wami konkretami, czyli tym co jem. Na dobry początek przedstawię Wam moje ulubione danie, które można szybko przygotować, pod warunkiem, że mamy wszystkie składniki. Sałatka warzywna z jogurtem naturalnym i z kawałkami kurczak. No i już wiadomo co owa sałatka zawierać będzie 🙂 Piersi z kurczaka…
Wrocław – Przemyśl
Pakowania, końca nie widać. Dziś wyjeżdżamy, a ja tu stale coś dopakowuje. Ogromna walizka, torby podróżne, torba z jedzeniem, torba z zabawkami, torba podróżna, torebka, koc, kocyk dla Kubusia… kto ma dzieci i gdziekolwiek wyjeżdża, to wie co to oznacza. Podręczna kartka z listą rzeczy do wzięcia stale się powiększa, bo by nie przeciążać mojego mózgu przelewam wszystkie informacje na papier – a tak na marginesie to bardzo dobry sposób planowania, co należy zabrać. A tak naprawdę, gdybym nie zapisywała na kartce co mam zabrać, to pewnie bym wiele rzeczy zapomniała. Ja zaczynam taką listę wypełniać już kilka dni przed planowanym wyjazdem. Bo krzątając się po pokojach, kuchni, dotykam rzeczy, które wiem, że przydadzą mi się w podróży i w danym momencie o tym pamiętam, ale pamięć bywa zawodna. Może pakowanie i późniejsze rozpakowywanie, jest męczące ale tak naprawdę, to cieszę się na ten wyjazd. A już na pewno cieszy…