Moje motywatory. Znaki ostrzegawcze, znaki informacyjne, znaki nakazu, znaki zakazu. Co to są te motywatory? – to takie elementy, snaki, sygnały w moim życiu, które mają mnie motywować do niepodjadania między posiłkami. Do nie jedzenia po 22.00 kiedy włączy mi się ssanie, do unikania słodyczy, kiedy mąż wróci ze sklepu z zapasami – teoretycznie dla siebie i syna. A tak na marginesie to pilnuję Maciusia by nie jadł za dużo słodyczy – straszny z niego łasuch.
Motywator numer jeden. Mam na lodówce zrobione zdjęcie swojego brzucha i wałków. Działa jak czerwona płachta na byka. Dodatkowo pod zdjęciem napis „Czy na pewno chcesz to zjeść?” Kiedyś usłyszałam to w wywiadzie z Martyną Wojciechowską, kiedy ona po ciąży chciała zrzucić parę kilogramów. Dział, zdecydowanie działa. Jak mnie łamie, jak mam na coś ochotę, a sama jeszcze nie wiem na co, to po popatrzeniu na moje sadło od razu zamykam lodówkę.
Motywator numer dwa. Kupiłam sobie na szmateksie fajne spodnie za grosze, w które ledwo wchodziłam … nie no w ogóle w nie nie wchodziła. W szatni ledwo weszły za kolana, zatrzymały się na udach – nooooo też byłam przerażona. Teraz już wchodzą na tyłek 🙂 pamiętajmy, że początku roku udało mi się zrzucić już 5 kg. Przeszkadza im tylko brzuch, przez które nie mogę ich jeszcze zapiąć. Ale to już sukces. Nie ma lepszej miarki nić twoje ubrania, w które kiedyś nie wchodziłaś, a jak już weszłaś, to mało nie pękły na szwach. Ja po ciąży długo chodziłam w swoich spodniach ciążowych, nie wchodziłam w nic innego i nienawidzę jak coś mnie ściska. A jak udało mi się wejść w większe dżinsy, to po zapięciu na wdechu – wylewało mi się sadło zza paska. Teraz jest już ok, zapinam te spodnie bez problemu a sadło mi już mi nie wystaje 🙂 Czuję, że są też luźniejsze na udach i pupie 🙂 Pamiętajcie, nie musi to być nowy zakup. Na pewno macie w swojej szafie ulubione szmatki, które czekają na lepsze dni. Ja mam takich ogrom.
Motywator numer trzy. To pomysł który opowiedziała mi moja kumpela, jej córa stosuje tą metodę. Ja zamierzam dopiero wprowadzić go w życie. Musisz mieć dwa szklane lub plastikowe, przeźroczyste pojemniki. W jednym pojemniku będą się znajdować kolorowe kulki (dla odważnych proponuje kuliste cukierki, ale to zdecydowanie dla tych co mają silną wolę). Jedna kulka odpowiada 0,5 kg. W jednym pojemniku umieść tyle kulek ile chcesz zrzucić kilogramów np. chcesz pozbyć się 7 kg to pojemnik powinien zawierać 14 kulek. Drugi pojemnik będzie „wzrokową miarką” która będzie cię informowała o już zrzuconych kilogramach, których się pozbyłaś, np. zrzuciłaś 2 kg, to w pojemniku nr 2 umieść 4 kulki. No mam nadzieje, że zrozumiale i czytelnie to przedstawiłam. Pamiętajcie, by były to elementy, które mają większe kształty np. orzechy, duże cukierki, kolorowe szklane kuli. Rozmiar robi wrażenie, jesteśmy wzrokowcami.
To moje trzy podstawowe motywatory. Czasem stosuję jeszcze:
-
nagradzanie, np. mały wafelek, ciasteczko lub cukierek w weekend, oczywiście formę nagrody możecie sobie sami ustalić – może to być lampka wina, wyjście w weekend do knajpy, restauracji. Ale uwaga wszystko z umiarem.
-
pisze na kartce jak spada mi wag – ale to wymaga warzenia się co tydzień, a są tacy, którzy uważają, że częste ważenie nie wpływa dobrze na nasz proces odchudzania,
-
masaż ciała – boskie doznania 🙂 nie ważne czy to zrobi profesjonalista, czy mąż 🙂
No i to tyle, może wy macie ciekawe motywatoty i chcecie się z nimi podzielić. Zapraszam.
A dla wszystkich, którzy mają słabą wolę i motywatory na nich nie działają przesyłam obraz z tunelem. Pamiętajcie droga do idealnej wagi jest długa i masz wrażenie, że nie widać jej zakończenia. Ale tam na końcu czeka na ciebie nagroda, musisz się tylko postarać.