Kryzys w diecie.
8 dni się nie odzywałam, nic nie napisałam, nic nie nabazgroliłam, niczym się z Wami nie podzieliłam. Aż sama się dziwię, że przy takim zapale jaki miałam tyle dni nic nie pisałam. Winna jestem usprawiedliwienie….? Dziś jestem nie w humorze. Zima wiosną mnie dobija, brak słońca mnie dobija, marudzący Kuba też mi nie pomaga, Maciuś, do którego trzeba powtarzać to samo kilka razy, mąż, który też swoją szpilkę potrafi włożyć – mam doła i mam dość. Najchętniej to bym wlazła do łóżka, wzięła kubek z herbatą, dobrą książkę i ….. czekoladę no i dzień spędziła pod kołdrą. Szarówka za oknem, nic mi się nie chce, nic bym nie robiła. A już na pewno szlak trafił moją dietę. Potrzebuję się podbudować więc co robię – jem słodycze. Cieszyć się, smucić? Lubię słodycze wiec się cieszę, smutno mi bo to zaburza moją dietę. Raczej mam wyrzuty sumienia, w psychologi to się nazywa…
Pierwsze kroki.
Godzinę temu wróciłam z fitnessu. Oczywiście w pierwszej kolejności obowiązki domowe. Kubuś wykąpany i nakarmiony przez mojego męża, ale jeszcze sobie pokwękał i chciał by go poprzytulać. Maciuś kolacja-dobranocka-kąpiel-bajka-modlitwa i już prawie śpi. A ja wreszcie po zasłużonym dniu zasiadłam z laptopem na kanapie, wyciągnęłam nogi na pufie i piesze. Mąż koło mnie robi dokładnie to samo – pisze na swoim blogu 🙂 Romantyczny wieczór we dwoje 🙂 Słuchajcie, poniedziałkowe popołudnie spędzam na siłownie z dwóch powodów: zrzucam zbędne kilogramy i odpoczywam od domowego zgiełku – dzieci, gary i …. czasem mąż jak mnie zezłości :). Średnio na siłowni spędzam dwie godziny. Zazwyczaj uczestniczę w zajęciach fitness – dwa zajęcia po 50 min – SHAPE i ABT. Dodatkowo jakieś 20 min na siłowni – to wymusza nawał kobiet w szatni po zajęciach. A tak po 15 min jest tam pusto i w spokoju można wziąć prysznic i się przebrać. Na…