Archiwa kategorii: Odwieczna walka

No i mam kolejną motywację by zabrać się za siebie i zrzucić po ciążowe kilogramy. Motywacja nie byle jaka – wesele w rodzinie. I to nie byle jakie wesele, bo rodzony brat wreeeeeszcie się zdecydował. Gratuluje 🙂 Wiecie jak to jest, chłopak nie mógł się zdecydować, czy to już się oświadczać, czy może jeszcze chwilę zaczekać….. Ale tu nie ma na co czekać życie nam ucieka przez palce, nie jesteśmy młodsi, starzejemy się, a na pewnym etapie naszego życia zmieniają nam się priorytety i to rodzina, nasza nowa – już nie z mama, taka – tylko dzieci, mąż staje się najważniejsza. Cudowne uczucie wracać do domu i wiedzieć, że czeka tam na ciebie mąż i rozbawiona gromadka dzieciaków (moja gromadka liczy dwoje :)), nawet jeśli są takie dni, że posiedziała byś sama, poszła na zakupy, pobyczyła się w domu. Śmieje się z mężem, że odeśpię się za dwa lata, a…

Czytaj dalej

U nas we Wrocławiu zaświeciło wreszcie słońce. Nie wiem jak Wy ale mnie się chce żyć, działać, mam takiego powera, że mogła bym wysprzątać całe mieszkanie – i to zrobię ale na razie chcę popisać dla Was. Kubuś śpi na tarasie i łapie pierwsze promienie słoneczne + witamina D. Początek tygodnia, nowy dzień, nowe możliwości, nowe obietnice …. no to do działam. Zważyłam się i po świątecznym obżarstwie przybyło mi jedynie 1,5 kg. Piszę jedynie, bo to żadna tragedia, do końca tygodnia będzie u mnie waga wyjściowa 80,5 kg, czyli taka jak zaczynałam pisać bloga i podzieliłam się z Wami moim odchudzaniem. Jedyne czego mi żal, to tego, że mogły by to być kolejne kilogramy w dół przez ten tydzień a tak muszę dojść do mojej wagi wyjściowej. No ale w życiu tak jest – ponosimy konsekwencje za swoje czyny. Jak się objadałam, to i kilogramy mi podskoczyły. Na dobry…

Czytaj dalej

W poprzednim wpisie „Jak skutecznie schudnąć?” opisałam pierwsze trzy moje złote zasady, których powinien trzymać się każdy odchudzający. No to przejdźmy od razu do sedna sprawy. Po czwarte – woda, woda, jeszcze raz woda. Woda a dieta, to nierozłączny element odchudzania. Niestety albo stety musimy pić dużo wody. Dla tych którzy lubią pić wodą, nie stanowi to problemu. Dla tych, którzy nie lubią i wlewają w siebie litry wody na siłę, to jest to problem. Ja do nich należę. Nie przepadam za wodą, a właściwie za jej piciem na siłę. Pamiętam jak zaczynałam odchudzanie po pierwszej ciąży – dla przypomnienia: przytyłam około 22 kg i udało mi się zrzucić 27 kg w około 8 miesięcy 🙂 – też musiałam w siebie wlewać od 1 litra wody do 1,5 a nawet 2 litrów dziennie. Była to dla mnie mordęga, trzeba było pić na okrągło, a mnie się nie chciało. Jak zalewałam…

Czytaj dalej

Też chciałabym wiedzieć. A Wy? Najbardziej irytujące są reklamy w których rzekomo gruba kobieta reklamuje produkt na odchudzanie – cudowny lek na odchudzanie. Rano w za dużym szlafroku wchodzi na wagę i łapie się za głowę. Na zakupach ma na sobie dużo za duże ciuchy a pod nimi pewnie jeszcze z trzy warstwy ubrań, natapirowane włosy by powiększyć swoją objętość i nagle ta sama kobieta wygląda cudnie – chudo. Laska, w bikini sportowym w dopasowanych ciuchach i wyprostowanych na prostownicy włosach reklamuje produkt dzięki któremu schudła. Złoszczą mnie takie oszukiwane reklamy, ale nie będę pożytkować swojej energii na słowną walkę, bo to nic nie zmieni. Każdy z nas ma swój rozum i każdy z nas podejmuje decyzje nawet w kwestii odchudzania. Czasem są one trafione czasem nie ale takie jest życie. Ja wiem jedno nie ma diety cud i złotego środa by zrzucić zbędne kilogramy. Jeśli chcesz to zrobić z…

Czytaj dalej

8 dni się nie odzywałam, nic nie napisałam, nic nie nabazgroliłam, niczym się z Wami nie podzieliłam. Aż sama się dziwię, że przy takim zapale jaki miałam tyle dni nic nie pisałam. Winna jestem usprawiedliwienie….? Dziś jestem nie w humorze. Zima wiosną mnie dobija, brak słońca mnie dobija, marudzący Kuba też mi nie pomaga, Maciuś, do którego trzeba powtarzać to samo kilka razy, mąż, który też swoją szpilkę potrafi włożyć – mam doła i mam dość. Najchętniej to bym wlazła do łóżka, wzięła kubek z herbatą, dobrą książkę i ….. czekoladę no i dzień spędziła pod kołdrą. Szarówka za oknem, nic mi się nie chce, nic bym nie robiła. A już na pewno szlak trafił moją dietę. Potrzebuję się podbudować więc co robię – jem słodycze. Cieszyć się, smucić? Lubię słodycze wiec się cieszę, smutno mi bo to zaburza moją dietę. Raczej mam wyrzuty sumienia, w psychologi to się nazywa…

Czytaj dalej

To jest jeden z takich dni kiedy jak wstaje, to już na dzień dobry jestem zmęczona i sunę nosem po ziemi. Pogoda za oknem mi nie sprzyja, szarówka i niskie ciśnienie, promieni słonecznych brak. Kubuś dał w nocy popalić – kwękał, marudził, płakał już od 2.00. Kazał się nosić na rękach, śpiewać i nie chciał spać w łóżeczku. A wczoraj byłam na dwóch godzinach fitnessu. Wczoraj też był kiepski dzień, miałam kryzys – pochmurny dzień, poprzednia noc też mało spokojna i chyba jestem przed miesiączką, bo mam podły nastój i podjadam słodycze :(. No i jeszcze jedno Maciuś nie chodzi teraz do przedszkola, bo miał jakieś frustracje jelitowe – bolał go brzuszek i wymiotował. Dwoje małych dzieci w domu – bardzo absorbujących, ja niewyspana, pogoda nie sprzyja i …. i w takich momentach moją dietę może trafić !!! Wczoraj były tego początki – podjadałam słodycze. Nie chciało mi się też…

Czytaj dalej

Moje motywatory. Znaki ostrzegawcze, znaki informacyjne, znaki nakazu, znaki zakazu. Co to są te motywatory? – to takie elementy, snaki, sygnały w moim życiu, które mają mnie motywować do niepodjadania między posiłkami. Do nie jedzenia po 22.00 kiedy włączy mi się ssanie, do unikania słodyczy, kiedy mąż wróci ze sklepu z zapasami – teoretycznie dla siebie i syna. A tak na marginesie to pilnuję Maciusia by nie jadł za dużo słodyczy – straszny z niego łasuch. Motywator numer jeden. Mam na lodówce zrobione zdjęcie swojego brzucha i wałków. Działa jak czerwona płachta na byka. Dodatkowo pod zdjęciem napis „Czy na pewno chcesz to zjeść?” Kiedyś usłyszałam to w wywiadzie z Martyną Wojciechowską, kiedy ona po ciąży chciała zrzucić parę kilogramów. Dział, zdecydowanie działa. Jak mnie łamie, jak mam na coś ochotę, a sama jeszcze nie wiem na co, to po popatrzeniu na moje sadło od razu zamykam lodówkę. Motywator numer…

Czytaj dalej

No i poczyniłam kolejne ważne kroki w moim publicznym odchudzaniu. Dziś zgodnie z wczorajszą deklaracją jestem już pomierzona i zważono, hmmmm zabrzmiało to dość zwierzęco, no ale nie dramatyzujmy. Stan dzisiejszy przy wzroście 166 cm to: waga 80,5 kg udo 64 cm obwód brzucha 107 cm obwód bioder 109 cm obwód w biuście 96 cm talia 93 cm No to przy takich wymiarach to kawał ze mnie baby! Pisałam wcześniej, że lubię krągłości ale te obecne krągłości to zdecydowania przesada. Jak mawia mój kolega „dajmy czasowi czas, do czasu”. Oczywiście muszę nadmienić, że swoje odchudzanie zaczęłam już 1 stycznia 2013 roku – ważyłam wtedy 85,4 kg. No i oczywiście zaczęłam też swoją przygodę z siłownią. Może i trwało to długo – upadam i podnoszę się w tym moim odchudzaniu – ale udało mi się już zrzucić 5 kg. No to jest sukces !!! 5 kg w dwa i pół miesiąca. …

Czytaj dalej

Godzinę temu wróciłam z fitnessu. Oczywiście w pierwszej kolejności obowiązki domowe. Kubuś wykąpany i nakarmiony przez mojego męża, ale jeszcze sobie pokwękał i chciał by go poprzytulać. Maciuś kolacja-dobranocka-kąpiel-bajka-modlitwa i już prawie śpi. A ja wreszcie po zasłużonym dniu zasiadłam z laptopem na kanapie, wyciągnęłam nogi na pufie i piesze. Mąż koło mnie robi dokładnie to samo – pisze na swoim blogu 🙂 Romantyczny wieczór we dwoje 🙂 Słuchajcie, poniedziałkowe popołudnie spędzam na siłownie z dwóch powodów: zrzucam zbędne kilogramy i odpoczywam od domowego zgiełku – dzieci, gary i …. czasem mąż jak mnie zezłości :). Średnio na siłowni spędzam dwie godziny. Zazwyczaj uczestniczę w zajęciach fitness – dwa zajęcia po 50 min – SHAPE i ABT. Dodatkowo jakieś 20 min na siłowni – to wymusza nawał kobiet w szatni po zajęciach. A tak po 15 min jest tam pusto i w spokoju można wziąć prysznic i się przebrać. Na…

Czytaj dalej

Nadwaga po ciąży to problem nie jednej kobiety – świeżo upieczonej mamy. Jedne z nas przyjmują to jako coś oczywistego, coś nad czym wystarczy chwilę popracować i osiągają swoją sylwetkę z przed ciąży. Inne z nas uważają, to za życiową tragedię i nie radzą sobie psychicznie ze zbędnymi kilogramami. I to moim zdaniem jest największy dramat, bo niezadowolona, zdołowana i rozdrażniona mama to rozdrażnione, pobudzone, dorastające w złych emocjach dziecko. Ja w obu ciążach przytyłam po 22 kg. tak, tak …. było to sporo i sporo pracy kosztowało mnie i kosztuje (właśnie zrzucam po drugiej ciąży) wysiłku. Ale zacznę od od początku – pierwsza ciąża. Należało by wspomnieć, że zawsze miałam lekką nadwagę, zawsze byłam tu i ówdzie bardziej okrągła, już jako dziecko to byłam małym serdelkiem. Oczywiście kiedy zaczęłam dojrzewać i interesować się chłopakami i chciałam wyglądać jak moje koleżanki – wieczne chude, zaczęłam stosować różne diety. Oczywiście co…

Czytaj dalej

10/10